Państwowa Inspekcji Pracy rozpatruje kolejne skargi od kierowców, których pracodawcy rozliczają na podstawie tzw. kilometrówek. Pomimo że prawo zabrania uzależniania wypłaty od przejechanych kilometrów, wiele firm transportowych nadal stosuje tę praktykę. Jakich dokładnie form wynagradzania powinien wystrzegać się przedsiębiorca?
Prawidłowe wyliczenie wynagrodzenia kierowcy powinno opierać się na zapisach z karty cyfrowej oraz z posiadanych przez niego wykresówek. Na tej podstawie przedsiębiorca jest w stanie określić dokładnie składniki pensji, takie jak: godziny nadliczbowe, dyżury czy godziny pracy w porze nocnej. Jednocześnie, jak wynika z artykułu 10 rozporządzenia 561/2006/WE, firma transportowa nie może wypłacać zatrudnionym kierowcom żadnych składników wynagrodzenia (nawet w formie premii czy dodatku do wynagrodzenia), uzależnionych od przebytej odległości i/lub ilości przewożonych rzeczy, jeżeli ich stosowanie może zagrażać bezpieczeństwu drogowemu lub zachęcać do naruszeń tej wytycznej.
Konsekwencje „nabijania” kilometrów
– Zasady wynagradzania kierowców są dokładnie wyjaśnione, zarówno w rozporządzeniu unijnym, jak i w polskiej ustawie o czasie pracy kierowców. Jednak, nie zważając na przepisy, wiele firm nadal stosuje nielegalne praktyki. Należy zwrócić uwagę, że wynagrodzenie liczone od przejechanych kilometrów, czy liczby przewożonego ładunku w dużym stopniu zagraża bezpieczeństwu na drogach. Dzieje się tak, ponieważ pracownik, który ma świadomość, że zarobi więcej, jeśli pokona dłuższą trasę, prawdopodobnie będzie pracował ponad siły. Po całonocnej, a często również całodziennej jeździe, poziom koncentracji kierowcy znacząco się obniża. Natomiast w stanie zmęczenia istnieje większe prawdopodobieństwo wypadku czy kolizji. Dlatego też żaden składnik wynagrodzenia nie powinien zachęcać kierowców do naruszania przepisów – komentuje Mateusz Włoch, ekspert INELO (spółka INELO oferuje rozwiązania do zarządzania flotą pojazdów w przedsiębiorstwie transportowym, m.in. oprogramowanie do analizy i rozliczania czasu pracy kierowców – 4Trans, a także urządzenie do pobierania danych oraz system satelitarnej lokalizacji pojazdów – GBOX).
Rozliczanie kierowcy w zależności od liczby przejechanych kilometrów, czy też przewożonych towarów, niesie ze sobą również wysokie ryzyko kar finansowych. Rozporządzenie Komisji (UE) 2016/403 załącznik I punkt 32 tabeli, klasyfikuje tę praktykę jako bardzo poważne naruszenie, co w efekcie może spowodować utratę dobrej reputacji przez dane przedsiębiorstwo.
Dokumentacja wewnątrzzakładowa a wynagrodzenie kierowców
Aby firma działała zgodnie z przepisami, zobowiązana jest do stworzenia dokumentacji wewnątrzzakładowej, która wyraźnie określa warunki wypłaty wynagrodzenia oraz premii. Zgodnie z art. 104 Kodeksu Pracy, pracodawca zatrudniający na podstawie umowy o pracę 50 lub więcej pracowników, ma obowiązek wprowadzenia regulaminu pracy, który jest normatywnym dokumentem prawnym w firmie.
Przedsiębiorca związany z branżą transportową powinien w dokumentacji wewnątrzzakładowej zwrócić szczególną uwagę na uregulowania w zakresie:
- określenia systemu czasu pracy kierowcy,
- przedziału czasowego doby niedzielno-świątecznej,
- długości okresu rozliczeniowego,
- określenia godzin nocnych,
- maksymalnej, rocznej liczby godzin nadliczbowych,
- sposobu rozliczania delegacji.
– W ostatnim czasie możemy zauważyć, że do Państwowej Inspekcji Pracy coraz częściej wpływają pozwy od kierowców zawodowych. Najczęściej uchybienia te dotyczą właśnie nieprawidłowego wyliczania wynagrodzenia. Kierowcy domagają się wypłacenia zaległych, zagwarantowanych przez prawo pensji np. za nadgodziny czy zwrotu kosztów diet i ryczałtów za nocleg. Dlatego też, aby uniknąć wysokich kar finansowych, firmy transportowe powinny zwrócić uwagę na prawidłowe wyliczanie wynagrodzenia pracowników. Jednocześnie warto zadbać o kompleksową, zgodną z obowiązującym prawem dokumentację wewnątrzzakładową. Oprócz tego, że w jasnej i prostej formie określa ona warunki pracy, to jest też ważnym zabezpieczeniem w przypadku pozwów pracowniczych – dodaje Mateusz Włoch.