Kilka dni temu kierowcy znanego litewskiego przewoźnika Girteka Logistics otrzymali złą wiadomość - z powodu kryzysu wywołanego przez COVID-19 zmniejszono im dzienna diety. Firma stwierdziła, że powodem takiej decyzji jest to, że znaczna część klientów przestała zlecać transporty ładunków; fabryki i magazyny w całej Europie, Rosji i Skandynawii zaczęły się zamykać. Komunikat sugeruje również, że obecnym głównym celem Girteki jest utrzymanie ciągłego transportu ładunków. Z tego powodu firma akceptuje niższe ceny transportu i obniża koszty we wszystkich obszarach działalności. W związku z tym od 14 kwietnia obniżono dzienną dietę dla wszystkich kierowców. Zapewniono jednocześnie, że nie będzie ona niższa niż minimalna dopuszczalna stawka ustawowa. Kierowcy źle przyjęli nowe warunki. Na komunikatorze społecznościowym powstała grupa, nawołująca do strajku. Inicjatorzy protestu wskazują, że kierowcy są w zagrożonej grupie zaraz po lekarzach i raczej powinni się spodziewać zwiększenia wynagrodzeń, a nie ich obcinania. Powołują się przy tym na przykłady z innych krajów - w Kanadzie dodali kierowcom po 550 euro za ponoszone ryzyko. Przedstawiciele kierownictwa Girteki wyjaśniają, że diety są zmniejszone tylko czasowo. Firma zaznacza, że wstrzymano nowe rekrutacje oraz redukuje się wszystkie niepotrzebne koszty. Girteka nie jest jedyną litewską firmą, która zdecydowała się na takie oszczędności. Zdaniem wielu kierowców, zrobiły to też inne przedsiębiorstwa z tego kraju. Girteka nie odczuła kryzysu tak bardzo, jak inne firmy. 75 proc. jej parku pojazdów to chłodnie, dzięki czemu recesja dotknęła przedsiębiorstwo w mniejszym stopniu, niż przewoźników posiadających głównie plandeki. Niemniej oszczędności okazały się konieczne. W oficjalnym komunikacie firma zapewniła, że ewentualny strajk nie sparaliżuje jej działalności.