Francuscy przewoźnicy nie dają za wygraną w sprawie zawieszenia kabotażu dla obcych firm transportowych. W liście otwartym do posłów, senatorów i przewodniczących rad regionalnych, Aline Mesples, przewodniczący francuskiego stowarzyszenia transportowego OTRE, przypomina, że 17 kwietnia zwrócił się do sekretarza stanu w Ministerstwie Transportu o zwrócenie się do unijnych władz o pozwolenie na zniesienie kabotażu na najbliższe sześć miesiące – informuje Routiers.com. Organizacja, popierana przez CPME (Konfederacja Małych i Średnich Przedsiębiorstw), FO-UNCP i FGTE-CFDT powołuje się na zapis europejskiego Rozporządzenia nr 93-3118 z 25 października 1993 r. regulującego dostępu do rynku transportu drogowego. W przypadku poważnych zakłóceń rynku wewnętrznego daje ono krajom członkowskim możliwość złożenia wniosku o zastosowanie klauzuli ochronnej, która umożliwia podjęcie środków ograniczających i ochronnych dotyczących kabotażu.
Szef stowarzyszenia zauważa, że ponad miesiąc po tym wniosku nie otrzymał odpowiedzi z ministerstwa. „Ta prośba o ochronę jest jednak uzasadniona, biorąc pod uwagę, że rząd ma bronić i chronić przedsiębiorstwa na swojej ziemi, a co za tym idzie, własną gospodarkę (…). Podczas gdy francuscy przewoźnicy są na uboczu, polscy, węgierscy, rumuńscy, bułgarscy i inni przewoźnicy są w drodze! – apeluje OTRE. – W przeciwieństwie do francuskich kierowców, nie ma gwarancji, że zagraniczne firmy zastosują przepisy, szczególnie we wszystkich miejscach załadunku i rozładunku, w miejscach odpoczynku i serwisowych…” Aline Mesples dodaje, że zawieszenie kabotażu pozwoliłoby zachować racjonakne ceny transportu w obliczu dumpingu stosowanego przez tanie firmy. W Île-de-France federacja postanowiła poprosić prefektów o przyspieszenie kontroli w celu uregulowania nielegalnego kabotażu, jednocześnie sprawdzając jakość warunków sanitarnych, w jakich delegowani pracownicy prowadzą kabotaż w regionie już silnie dotkniętym tą pandemią.