W kwietniu 2021 roku ma ruszyć polska trzyosobowa wyprawa Jelczem w Himalaje. Inicjatorem projektu jest Maciej Pietrowicz, podróżnik, założyciel fundacji Pietrowicz Śladami Uczestników, propagującej złota erę polskiego himalaizmu. Celem ekspedycji jest uczczenie pięćdziesiątej rocznicy pierwszej polskiej wyprawy Jelczem w wysokie góry - w 1971 roku na Noszaq w Afganistanie dotarła ekspedycja korzystając z prototypowego Jelcza 315.
Uczestnikami ekspedycji 2021, mają być: Maciej Pietrowicz, Arkadiusz Peryga (kierowca i mechanik) oraz Krzysztof Czaplicki, który jako przyjaciel Jerzego Pietrowicza organizował z nim wspólnie wyprawy w Himalaje w ubiegłym wieku. Oczywiście wybierają się tam… Jelczem. Chcą przypomnieć karkołomne zadanie z jakim mieli do czynienia kierowcy wypraw, oraz jak duże znaczenie dla polskiego himalaizmu odegrała ta historyczna ciężarówka.
Podczas wyprawy na Annapurnę South w 1979 r. nie brakowało trudnych sytuacji
Fot. Jerzy Pietrowicz
Przeżyć to na nowo
Jak przypomina Maciej Pietrowicz, ekspedycja w 1971 roku była jednocześnie jazdą testową nowego pojazdu, który zdał egzamin podczas wyjątkowo trudnej próby. Jelczem odbywały się wyprawy w Himalaje i Karakorum. Na wszystkie jednak mówiło się „w Himalaje”. W jednej z nich uczestniczył ojciec Pana Macieja – Jerzy (Annapurna Płd w 1979 r., też z wykorzystaniem Jelcza).
– Przez całą "Złotą Erę" Jelcz wyjeżdżał na wyprawy przewożąc nie tylko sprzęt, ale także samych uczestników, a naszym celem jest to upamiętnić równo pół wieku od pierwszej ekspedycji tą ciężarówką – mówi Maciej Pietrowicz. – Jestem zafascynowany tamtymi wydarzeniami i historią tamtego okresu polskich wypraw w Himalaje. Po zorganizowaniu jubileuszu 40-lecia tej wyprawy postanowiłem oddać się całym sercem kolejnej inicjatywie, czyli wyprawie Jelczem, śladami ekspedycji z 1979 roku. Chciałbym poczuć ekscytację, która towarzyszyła mojemu Ojcu podczas wyprawy Jelczem w najwyższe góry świata. Dbanie o pamięć o uczestnikach polskich wypraw jest głównym celem mojej fundacji. Odnoszę wrażenie, że młodzi ludzie nie znają tej historii, nie są świadomi wagi tych dokonań.
W złotej dekadzie, kiedy polscy himalaiści prześcigali w wysokogórskiej wspinaczce cały świat, do Nepalu jeździło się Jelczami. Podczas wspomnianej wyprawy w 1979 r. – jak przypomina Pan Maciej – ciężarówką jechało dziewięć osób, w tym trzy w kabinie, a sześć na skrzyni załadunkowej. Tak samo ma być w przyszłym roku, kiedy to minie 41 lat od pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest. Tego niezwykłego wyczynu dokonali Polacy – 17 lutego 1980 r. Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy zatknęli biało-czerwoną flagę na szczycie najwyższej góry świata. M. Pietrowicz planował wybrać się z załogą na pamiątkę tego wydarzenia do Katmandu w tym roku, na 40-lecie, jednak z powodu pandemii koronawirusa organizatorzy zdecydowali się przełożyć wyprawę na przyszły rok.
Staruszek ma być chwat
Polscy himalaiści podczas kolejnych wypraw począwszy od 1971 roku korzystali z Jelcza (modele 315, 316, 315-M). Większość z nich to były pojazdy dwuosiowe, zdarzał się także wariant z trzecią osią wleczoną. Taki model brał udział w wyprawie m.in. Andrzeja Zawady na Lhotse w 1974 roku. Niemal wszystkie wyprawowe Jelcze posiadały charakterystyczny tzw. Burubahajr, czyli balkon nad szoferką, aby pomieścić więcej bagażu lub w nim spać. Drugą cechą wyróżniającą tę ciężarówkę była specjalnie dobrana plandeka z dedykowanym napisem, a dzięki wycięciu w jej boku można było też wejść do „kuszetki sypialnej” na pace. Kabina w większości wypraw miała kolor kości słoniowej.
Organizatorzy przyszłorocznej wyprawy pozyskali starego Jelcza z serii 300 z wojska. Jeżdżącym Pomnikiem Złotej Dekady Polskiego Himalaizmu planują przejechać przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran, Pakistan i Indie, by znaleźć się w nepalskim Katmandu, u podnóża Himalajów.
Tak wyglądał Jelcz pozyskany z wojska, przed remontem
Źródło: Pietrowicz Śladami Uczestników
– To jest 30-letni, dwuosiowy staruszek, technicznie niemal taki sam, jak Jelcze, które brały udział w wyprawach w ubiegłym wieku – ujawnia Pan Maciej. – Tamte egzemplarze niestety, nie zachowały się do tego czasu. Jelcz będzie musiał pokonać 10 tys. km w jedną stronę, potem 2 tys. km do Bombaju, żeby wrócić drogą morską. Przewyższenie na trasie wynosi 3.700 metrów, więc musi być dobrze przygotowany. Wymagał poważnych napraw mechanicznych, z którymi walczymy już od półtora roku. Najbardziej jest w to zaangażowany Arkadiusz Peryga, a pomagają nam różni ludzie, między innymi przekazując części. Zakład Jelcz Spółka z o.o. wymienił całą instalację pneumatyczną na nową, zamontowano również dwa nowe, 250-litrowe zbiorniki paliwa. Silnik jest oryginalny, to wolnossąca jednostka, trwała, ale wymaga jeszcze sprawdzenia i wielu testów drogowych. Na pewno trzeba zregenerować osprzęt silnika. Szukamy też części zamiennych na podróż, przede wszystkim kompletnych kół bezdętkowych, pompy wodnej z silnika turbo, wału napędowego, czołowej szyby klejonej i wielu innych podzespołów. Podwieszana pięciobiegowa skrzynia zakleszcza się na pierwszym biegu. Serwis naprawskrzynie.pl pomaga nam coś z tym zrobić. Na pewno zabierzemy rezerwową skrzynię i ewentualnie wymienimy ją na trasie. Trzeba jeszcze zrobić hamulce, do sprawdzenia jest instalacja elektryczna. Zieloną ciężarówkę Arek szlifował całe lato, teraz ma ona kolor kości słoniowej, taki sam, jak tamte historyczne pojazdy ekspedycyjne. Na kabinie zamontowaliśmy specjalny bagażnik. Na takim bagażniku uczestnicy wypraw z ubiegłego wieku nawet spali. Plandekę ze słynnym napisem „Himalaya Expedition” na skrzynię ładunkową przygotowała nam firma PRO-TEHT Plandeki Polskie. Wiele części udało się pozyskać od wielbicieli i kierowców tamtego okresu polskiej motoryzacji od Jeleniej Góry aż po Zakopiec. Bardzo nam pomaga w przygotowaniach Janusz Blańda z Rabki Zdrój.
Jak poinformowano nas w firmie PRO-TEHT, zakres realizacji prac obejmował wykonanie kompleksowego projektu reklamy, druk wielkoformatowy na tkaninie PCV, zabezpieczenie wydruków bezbarwnym lakierem UV, produkcję i montaż plandeki na pojeździe. Reklama plandeki powstała przy wykorzystaniu najnowszych technologii, gwarantując wysoką jakość produktu. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie pełnoformatowej reklamy na dachu Jelcza. Produkty firmy PRO-TEHT sprawdzają się w ekstremalnych warunkach – na pewno sprawdzą się również na drodze w Himalaje. – Partnerem naszej akcji jest też firma TRAMP, która w latach 70. szyła ubrania dla himalaistów, a teraz adaptuje połowę skrzyni ładunkowej na kuszetkę, czyli noclegownię dla uczestników wyprawy – kontynuuje Maciej Pietrowicz.
Zamiast wspinaczki – akcja charytatywna
– Będziemy kraj po kraju, przez Europę, Bliski Wschód, aż do Nepalu, opowiadać o pięknej historii Złotej Ery Polskiego Himalaizmu – mówi Pan Maciej. – Nasza trasa będzie przebiegała podobnie jak na wyprawie z 1979 roku, na Annapurnę Płd, o której także napisałem książkę, czego pokłosiem było jeszcze większe moje zaangażowanie w projekt. Umieściłem w niej bowiem dzienniki mojego ojca, który uczestniczył w tej ekspedycji (www.sladamiuczestnikow.pl). Nie jedziemy się wspinać. W 2019 roku, podczas wyjazdu upamiętniającego Pierwszą Jeleniogórską Wyprawę w Himalaje, odwiedziliśmy pewien przytułek dla bezdomnych w Katmandu, gdzie są też dzieci, przywożąc im najpotrzebniejsze podarunki. Obiecaliśmy, że tam wrócimy. Dziś mamy ciężarówkę i ogromną skrzynię załadunkową, do której w 2021 roku chcielibyśmy zapakować dużo więcej. Chcemy zawieźć m.in. odzież i inne rzeczy użytkowe, może komputery... Chcemy także w jednej z placówek publicznych urządzić wystawę obrazów z historią wypraw z Polski.
Organizatorzy ekspedycji szukają wsparcia logistycznego.
– Mogłaby nam pomóc jakaś firma spedycyjna, która obsługuje ten kierunek, ma przetarty szlak na Bliski Wschód, jakie procedury czekają nas w Iranie, w Pakistanie, w kwestiach celnych, granicznych, żebyśmy nie musieli uczyć się na własnych błędach – dodaje Pan Maciej. – Nie jest jeszcze dopięta kwestia frachtu morskiego w drodze powrotnej. Poza tym będziemy potrzebowali sporo paliwa – Jelcz pali 30 litrów na setkę, więc na pewno zużyje ponad trzy tysiące litrów oleju napędowego. Liczymy na jakiegoś sponsora. Mamy nadzieję, że uda się dokooptować do naszej ekipy kogoś, kto nakręci film dokumentalny z tej wyprawy, a w tym celu będzie potrzebne też auto dla operatora.
Maciej Pietrowicz przypomina, że uczestnicy poprzednich wypraw Jelczem docierali do podnóża Himalajów po miesiącu podróży. Przed naszą trójką zatem długa droga, pełna wyzwań. Będziemy trzymać za nich kciuki.
Jelcz już nabrał rumieńców, a z nim u góry po lewej Arkadiusz Peryga, po prawej Maciej Pietrowicz, na dole Krzysztof Czaplicki
Źródło: Pietrowicz Śladami Uczestników
Aby wesprzeć akcję można przekazywać środki na rachunek Fundacji z dopiskiem „na cele statutowe”
FUNDACJA PIETROWICZ ŚLADAMI UCZESTNIKÓW
PKO BP: 02 1020 2124 0000 8802 0223 1389
Więcej o projekcie na stronie: www.jelczemwhimalaje.pl Organizatorzy zachęcają do kontaktu mogącego przybliżyć realizację wyprawy.
Plan wyprawy z 1979 roku, nieco zmodyfikowany pod ekspedycję 2021, z opcjonalną drogą morską do Indii, ale dziś już organizatorzy wiedzą, że chcą przejechać Iran, Pakistan i Indie
Źródło: Pietrowicz Śladami Uczestników