Wiadomości z rynku

poniedziałek
16 września 2024

W „areszcie” serwisu holowniczego

Czyli jak we Francji wymuszają zapłatę za wątpliwą usługę
30 marca 2021

Firmy holownicze, tak jak opisana, nie tylko we Francji, wykorzystują okazje, aby obciążyć przewoźnika horrendalnie wysokimi opłatami

Fot. transporteurs.net

 
W jakim potrzasku może znaleźć się kierowca wraz z zestawem za granicą, a konkretnie we Francji, gdy z jakiegoś powodu z pomocą pospieszy mu firma holownicza – to dla wielu może być nie do uwierzenia. W tym przypadku zestaw polskiego przewoźnika został „zaaresztowany” przez firmę holowniczą w Alzacji.
Według przedstawicieli łódzkiej firmy transportowej, są to skandaliczne praktyki francuskiego serwisu, który czuje się bezkarny ze względu na akceptację swoich działań przez lokalną policję i władze lokalne. Przewoźnik ma pretensje o to, że bezprawnie zatrzymano jego pojazd ciężarowy w serwisie i żądano wygórowanej zapłaty za rzekomą usługę holowania, kiedy pojazd utknął na zaśnieżonej drodze, a ostatecznie jego kierowca sam poradził sobie z wyjechaniem.
Całe zdarzenie opisuje kierownik ds. operacyjnych w firmie transportowej z Łodzi (nazwisko znane redakcji):

Przygoda na zaśnieżonej drodze

13 stycznia 2021 r. kierowca naszej firmy jechał na załadunek we Francji, w regionie Grand Est. Droga była wąska i górzysta, zaśnieżona. Kierowca podjeżdżał pod górę. Z przeciwka jechał pojazd odśnieżający, którego kierowca informował go, głównie gestykulując, że dalej nie ma co jechać, określił stan na drodze jako „katastrofa”. Kierowca zawrócił na pierwszym dostępnym parkingu i pojechał za pługiem śnieżnym. W pewnym momencie utknął jednak na zaśnieżonej drodze. Z naprzeciwka jechał pojazd osobowy służby drogowej z sygnalizacją świetlną na dachu, do innego zakopanego pojazdu. Przez okno pracownik zapytał, czy nasz kierowca się zakopał i kazał mu czekać. W ciągu 15 minut pojawiła się policja. Zażądała od kierowcy licencji i dokumentów pojazdu. Policjanci kazali czekać, informując, że w ciągu godziny ktoś przyjedzie.

Interwencja holownika

W ciągu 1-1,5 godziny pojawił się holownik prywatnej firmy – relacjonuje pracownik łódzkiej firmy. – Pracownicy serwisu próbowali umocować hak holowniczy w naszym pojeździe. W tym czasie kierowca stwierdził, że nastąpiła poprawa warunków na drodze, słońce stopiło śnieg i tym samym jest on w stanie wyjechać samodzielnie, bez ich pomocy. Nie potrzebował usługi wyciągnięcia pojazdu. Wyjechał sam.
Policja z dokumentami kierowcy pojechała do pojazdu hiszpańskiego przewoźnika, który wcześniej zakopał się w zaspie. Policjanci wrócili i oddali kierowcy dokumenty. Niczego nie wyjaśniali naszemu kierowcy, nie podali podstawy prawnej swojego działania. Wszyscy uczestnicy tego zdarzenia - pojazd holowniczy, nasz pojazd, hiszpański przewoźnik oraz policja - udali się do siedziby firmy holowniczej, odległej od miejsca zdarzenia o kilkadziesiąt kilometrów.

W serwisie jak w matni

Kierowca zaparkował na wskazanym przez pracownika firmy miejscu, obok znajdował się pojazd z Niemiec – kontynuuje przedstawiciel łódzkiego przewoźnika. – Wszyscy udali się do biura wraz z policją.
W tym czasie pracownicy serwisu wypisywali dokumenty. Jeden z pracowników dał kierowcy papiery do podpisania. Kierowca był przekonany, że chodzi o papiery policji. Ani razu nie podano żadnej podstawy prawnej swoich działań ani ze strony policji, ani serwisu. Nie wyjaśniono, dlaczego mamy dokonać zapłaty i z jakiego tytułu. Kierowca zrozumiał jedynie, że ma zapłacić 90€ za mandat. Pismo, które przedłożono kierowcy było żółte i wyglądało jak CMR. Kierowca podpisał je i chciał zapłacić 90€. Pracownicy serwisu powiedzieli jednak, że wyślą fakturę do zapłaty do firmy. Kierowca podał dane firmy. Poszedł potem do swojego pojazdu, gdzie przebywał kilka godzin.
W tym czasie pracownicy biura naszej firmy wysłali maile do biura serwisu holowniczego, żądając podania podstawy przetrzymywania naszego kierowcy, zatrzymania dokumentów oraz żądania przez nich nieokreślonej kwoty, skoro nie była świadczona usługa z ich strony. Nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. W kolejnym mailu informowaliśmy o nadużyciu prawa i nagłośnieniu sprawy, ze względu na bezprawne działania ze strony serwisu holowniczego.

Gigantyczne żądania finansowe

Do prowadzonej z firmą korespondencji włączyliśmy konsula oraz wydział, który z ramienia Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii zajmuje się nadużyciami wobec polskich przewoźników na terenie Unii Europejskiej – relacjonuje przedstawiciel polskiego przewoźnika. – Po godzinie 16 otrzymaliśmy mail od firmy holowniczej z fakturą na kwotę 2792,40 €, przy czym naliczono VAT w wysokości 465,40 €. Warunkiem opuszczenia terenu firmy holowniczej było dokonanie zapłaty żądanej kwoty, przy czym nie udzielano informacji, za jaką konkretnie usługę, jak również nie uzasadniano wysokości samego obciążenia.
W kolejnym mailu żądaliśmy ponownie uwolnienia naszego pojazdu, zakwestionowaliśmy wartość usługi, jak również zażądaliśmy zdjęcia pozycji na fakturze dotyczącej VAT.
W odpowiedzi otrzymaliśmy mail (tłumaczenie): „W odpowiedzi na różne e-maile informuję, że kierowca może odjechać. Dajemy mu prawo jazdy i rzeczy osobiste, a Twój kierowca może opuścić nasz magazyn. Ciągnik i przyczepa pozostaną na naszym parkingu do czasu zapłaty.”
Odpowiedzieliśmy, że jest to bezprawne działanie i że zapłacimy część żądanej przez nich kwoty w wysokości 1 000 € - 1 500 €. Resztę uiścimy dopiero po wykazaniu przez nich faktycznie świadczonych na naszą rzecz usług.
W tym czasie przyszli do kierowcy pracownicy serwisu i kazali mu udać się do hotelu. Dyspozytor polskiego przewoźnika kazał kierowcy wezwać policję. Policja została wezwana. Przybyli funkcjonariusze porozumiewali się przez tłumacza google: powiedzieli kierowcy: „dawaj klucze i wychodź z auta”, niczego nie wyjaśniając. Policja przekazała klucze pracownikowi firmy holowniczej. Powiedział on, że to nie jest pierwszy raz, kiedy wzywa się policję. Nasz kierowca oraz kierowca z Niemiec, który również był przetrzymywany na terenie firmy, zostali przez niego zameldowani w hotelu.
Rano, w dniu 14.01.2021 r. kierowca wrócił do biura. Pracownicy nie chcieli oddać mu kluczy. Ponownie musieliśmy interweniować u konsula, w ambasadzie oraz na policji.
W mailu wskazaliśmy, że kierowca nie ma dostępu do swoich rzeczy osobistych, jedzenia, sanitariatu, a w sytuacji, kiedy pracownicy serwisu udają się na interwencję, kierowca nie ma możliwości przebywać w ciepłym pomieszczeniu lub kabinie swojego pojazdu.
Firma poinformowała nas, że faktura musi zostać zapłacona w pełnej wysokości. Odpowiedzieliśmy mailowo, że żądamy natychmiastowego dostępu do samochodu, praktyki firmy holowniczej są nielegalne i wyciągniemy konsekwencje prawne. O sytuacji zostaną powiadomieni policja i ambasada. Firma od tego momentu zaprzestała udzielania odpowiedzi i kontaktowania się z nami za pośrednictwem maila oraz telefonu.
Otrzymaliśmy z konsulatu maila z wyjaśnieniem statusu sprawy. Konsul kontaktował się z nami także telefonicznie. Uzyskaliśmy informację, że we Francji istnieje prawo zastawu i do momentu, kiedy nie zapłacimy firma ma prawo do zatrzymania naszego pojazdu. Jednak po interwencji konsula kluczyki od pojazdu zostały wydane kierowcy.

Kwota do zapłaty rosła

Do godziny 17 kierowca krążył pomiędzy kabiną pojazdu a biurem, ponieważ uniemożliwiano nam zapłatę za fakturę oraz wystawienie poprawnych danych na fakturze – opisuje kierownik z łódzkiej firmy. – Uniemożliwienie zapłaty polegało na konieczności zatrudnienia do negocjacji adwokata francuskojęzycznego, ponieważ pracownicy firmy zaprzestali odpowiadać na nasze maile a podczas rozmowy telefonicznej wykrzyczano nam, że nie zamierzają odpowiadać na nasze wiadomości i zapłacimy im tyle ile oni będą żądać. Odmawiając wystawienia faktury przyczynili się sami do zwiększenia kosztów, które przerzucają na nas.
Skoro uzyskaliśmy od konsula informację, że musimy zapłacić, żeby wyjechać z miejsca bezprawnego przetrzymywania naszego pojazdu, chcieliśmy jak najszybciej uregulować należność i uwolnić się z „bezprawnego aresztu”.
Mimo wielu naszych maili i próśb telefonicznych pracownica firmy podniesionym głosem stwierdziła, że nie ma zamiaru z nami rozmawiać ani niczego nam przesyłać czy też odpowiadać na nasze wiadomości via mail i zapłacimy jej tyle ile ona sobie zażąda.
Wartość faktury wzrosła o kwotę prawie 1 000 €. Policzono nam za nocleg kwotę znacznie wyższą niż wynikająca z cennika.

Policja umywa ręce

W tym czasie policja, na adres której wysłaliśmy interwencję odpowiedziała, że nie jest właściwa miejscowo do przyjęcia zgłoszenia o bezprawnym działaniu wobec naszej firmy przez serwis holowniczy – dodaje przedstawiciel przewoźnika. – Poinformowali także, że policja nie rozstrzyga sporów pomiędzy przedsiębiorcami. Jak się okazuje nie jest to prawdą, bo rozstrzygnięto ten spór na korzyść francuskiej firmy. Nie wskazując jakiejkolwiek podstawy prawnej dla podjętych przez siebie działań wobec naszej firmy. Policjant, z którym prowadziliśmy korespondencję via mail nie zareagował na naszą prośbę, aby podali nam adres emaliowy do właściwego komisariatu policji, ponieważ nie możemy się porozumieć ze względu na brak znajomości języka angielskiego i niemieckiego przez policjantów podczas zgłaszania interwencji.
Ponadto w tym samym czasie zatrzymany był samochód firmy litewskiej, przy czym wartość ich faktury, mimo analogicznej sytuacji, wzrosła tylko o kwotę 200 € (łączna kwota uiszczona przez Litwinów to 5 858 €). Istnieje więc podejrzenie graniczące z pewnością, że pozycje na fakturze są ustalane wyłącznie według uznania a właściwie niechęci do kontrahenta serwisu.

Z pomocą adwokata

Poprosiliśmy o wsparcie adwokata – kontynuuje reprezentant przewoźnika. – W godzinach popołudniowych, podczas rozmowy z pracownikiem firmy holowniczej, nasz mecenas podniósł, że uniemożliwiono nam zapłatę, w tym momencie pracownik firmy oznajmił, że musi kończyć. Osoba ta dodała, że można rozmawiać z zarządem, ale ten tradycyjnie jest nieobecny w firmie, więc musimy czekać. Oświadczyli także, że nie mają trybu odwoławczego, możemy wysłać na ich maila odwołanie kwestionujące wartość faktury, przy czym nie zamierzają na nie odpowiedzieć. Do dziś zresztą nie uzyskaliśmy odpowiedzi na nasze pismo reklamacyjne. Także na pytanie, na jakiej podstawie został zatrzymany nasz pojazd nikt w firmie nie był w stanie odpowiedzieć.
Nasz prawnik, zarówno w rozmowie jak i prowadzonej korespondencji z firmą holowniczą wskazał wielokrotnie, że zatrzymanie pojazdu w ramach zastawu było niezgodne z prawem, ponieważ prawo to obowiązuje tylko pod pewnymi warunkami, a mianowicie musi być wyraźna zgoda klienta, nie budząca wątpliwości co do zakresu wykonanych prac (orzeczenie sądu kasacyjnego z dnia 14 czerwca 1988 r.) i ceny (orzeczenie sądu kasacyjnego z dnia 3 maja 1966 r.), co nie miało miejsca.

Pojazd przewoźnika został zablokowany na terenie serwisu holowniczego

Fot. Łódzki przewoźnik

 

Po zapłaceniu rosnącej faktury - uwolniony

W kolejnym dniu bezprawnego przetrzymywania naszego pojazdu, tj. w piątek, 15.01, kierowca wrócił z hotelu do biura o godz. 10 – to dalszy ciąg relacji. – Czekał na przybycie pracowników serwisu do godz. 12, nie mając dostępu do kabiny zastawionego pojazdu i tym samym swoich rzeczy, jedzenia itp. W tym czasie negocjował z firmą nasz prawnik, aby wreszcie umożliwiono nam dokonanie zapłaty. Na początku negocjacji firma żądała podania pełnych danych karty płatniczej. Pracownicy firmy nie chcieli wyjaśnić kwestii wzrostu ceny faktury, która finalnie wyniosła 3 242,90 €.
Zarówno nasz jak i litewski pojazd zastawiony był ciężkim pojazdem holowniczym. Pracownicy serwisu oświadczyli, że kierowca tego pojazdu jest nieobecny i wróci dopiero w poniedziałek a oni zgubili kluczyki i nie jest możliwe usunięcie pojazdu. Zamierzali przetrzymać nas przez weekend. Pojazd ten został ustawiony dzień wcześniej, aby zablokować możliwość wyjazdu, czy kradzieży pojazdu litewskiego, który miał na naczepie towar klienta francuskiego. Tymczasem po godzinie 12 zarówno nasza, jak i litewska firma zapłaciła za fakturę, której wartość rosła z dnia na dzień.
O godz. 15:30 po interwencji naszego adwokata i groźbie ponownego wezwania policji, pracownicy odholowali pojazd blokujący. O godzinie 16 mogliśmy po wyciągnięciu nas z zaspy na terenie parkingu wyjechać z terenu firmy.
W dniu 18.01.2021 z ambasady RP we Francji polski przewoźnik otrzymał odpowiedź wicekonsula o następującej treści: „Zwrócimy się do żandarmerii z interwencją celem wyjaśnienia sytuacji. O jej wyniku poinformujemy Państwa osobną wiadomością z zastrzeżeniem, że termin udzielenia odpowiedzi zależy wyłącznie od władz francuskich.”
– Czują się bezkarni, wymuszając uregulowania płatności w nienależytej wysokości przy zastosowaniu przymusu – podsumowuje szef ds. operacyjnych łódzkiej firmy. – Zgłosiliśmy kwestię nadużycia władzy publicznej, jakim było działanie lokalnej policji. Nie miała ona prawa dokonywać kwalifikacji prawnej jako zatrzymanie naszego pojazdu w ramach zastawu oraz rozstrzygania sporu między przedsiębiorcami.

Firmowy prawnik nie ma wątpliwości

Według naszego prawnika, w obrocie powszechnym, gospodarczym są pewne standardy przyzwoitości, reguły, które chronią słabsza stronę umowy nawet w dwustronnie profesjonalnym obrocie między przedsiębiorcami, choćby ze względu na stosowanie „reguły czerwonej ręki", która polega na tym, że warunki umowne, których druga strona nie mogła się rozsądnie spodziewać, muszą zostać wprost zaakceptowane przez tę stronę, żeby były skuteczne – twierdzi przedstawiciel łódzkiej firmy transportowej. – Zgodnie z prawem, doktryną i orzecznictwem strona może uchylić się od postanowienia umownego, które nie było przedmiotem indywidualnych uzgodnień, jeżeli zastrzeżone jest ono na jej niekorzyść i w sposób sprzeczny z zasadami dobrej wiary i uczciwego obrotu skutkuje znaczącym zachwianiem równowagi pomiędzy wynikającymi z umowy prawami i obowiązkami obu stron, przy jednoczesnym uwzględnieniu natury świadczenia, które ma być zgodnie z umową wykonane, jak również wszystkie inne postanowienia umowy oraz okoliczności istniejące w chwili zawarcia umowy.
Przy ocenie kwestii nieuczciwości warunków umów należy brać również pod uwagę obowiązki związane z transparentnością postanowień nienegocjowanych indywidualnie (które muszą być sformułowane w sposób jednoznaczny i zrozumiały), a także naturę usług, które mają być przedmiotem umowy, okoliczności mające miejsce w czasie zawierania umowy, pozostałe postanowienia umowy, a także postanowienia innych umów, od których zawierana umowa zależy.

Jak to widzi Ambasada RP we Francji i MSZ?

Redakcja Truck.pl zwróciła się za pośrednictwem MSZ do Ambasady RP we Francji z pytaniami:
1. Jakie kroki podjęła Ambasada w tej sprawie i z jakim skutkiem?
2. Na ile zgadzacie się Państwo z negatywną oceną działalności firmy holowniczej oraz - jak wskazuje polski przewoźnik - wspierania jej nagannych praktyk przez policję francuską i władze lokalne?
3. Czy były inne skargi na jej działalność i jakie?
4. Jak w świetle przepisów francuskich wygląda kwestia „aresztowania" pojazdu na poczet zapłaty, jeśli przewoźnik kwestionuje tę zapłatę, a przynajmniej jej wysokość?
5. Czy dysponujecie Państwo jakimiś wyjaśnieniami od firmy holowniczej, lub z policji?
6. Jakie rady mielibyście Państwo dla polskich przewoźników, którzy operują na terenie Francji, w świetle tych wydarzeń?
Oto odpowiedź przekazana przez MSZ:
W odpowiedzi na przesłane przez Pana pytania uprzejmie informujemy, że konsul wspomógł firmę w kontakcie z warsztatem i żandarmerią. Ustalił, że kierowcy zapewniono nocleg i dostęp do samochodu. Doradził kontakt z prawnikiem w razie zamiaru dochodzenia roszczeń. W związku z kwestionowaniem zasadności postepowania żandarmerii konsul wystosował pismo do dowództwa żandarmerii, która nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości w postępowaniu funkcjonariuszy. W szczególności wyjaśniono, że kierowca firmy (polskiej – dop. Red.) wjechał na drogę RD417 mimo obowiązującego tam zakazu ruchu pojazdów powyżej 3,5 tony. Z powodu trudnych warunków atmosferycznych (śnieg, gołoledź) nie mógł kontynuować jazdy, utrudniając poważnie ruch na drodze. Przybyli na miejsce żandarmi stwierdzili, że nie posiadają sprzętu odpowiedniego do zabrania pojazdu, w związku z czym wezwali zgodnie z przepisami lokalną pomoc drogową, która udzieliła pomocy. Zgodnie z prawem francuskim kierowca jest zobowiązany w takich przypadkach do natychmiastowego opłacenia należności, a w razie braku takiej możliwości samochód zostaje zatrzymany jako gwarancja.
Konsul nie jest upoważniony do oceny działalności firmy holowniczej, której usługa jest transakcją handlową. W przypadku sporów dotyczących transakcji handlowych udzielamy pomocy w dostępie do prawników posługujących się językiem polskim, którzy mogą reprezentować przedsiębiorcę. Nie odnotowaliśmy innych skarg na działalność firmy holowniczej.
Polskim przewoźnikom przypominamy, że należy stosować się bezwzględnie do przepisów ruchu drogowego, w tym do zakazów, w szczególności w przypadku trudnych warunków atmosferycznych.
Z poważaniem
Biuro Rzecznika Prasowego
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
***
Od redakcji. Jak widać, warto uczulić kierowców, aby pod żadnym pozorem nie lekceważyli obowiązujących w innych krajach przepisów, zakazów, bo na pozór drobne przekroczenie może prowadzić do nieobliczalnych skutków. Firmy holownicze, tak jak opisana powyżej, nie tylko we Francji, wykorzystują takie okazje, aby wyciągnąć ile się da od przewoźnika, a walka z takimi praktykami nie jest, jak się okazuje, łatwa.

Grzegorz Dziuba

Fot. Transport Français Représentant s.a.r.l

 

Komentarz prawnika

Sytuacja opisana przez polską firmę transportową, w mojej ocenie, w pełni oddaje codzienne realia z jakimi muszą mierzyć się przewoźnicy spoza Francji.
Komentarz w tej sprawie, zacznę od powszechnego nastawienia społeczeństwa francuskiego wobec zagranicznych pracowników wykonujących swoje zadania zawodowe na terenie Francji – mówiąc wprost – zajmowanie miejsc pracy rodzimym mieszkańcom przy stopie bezrobocia sięgającej w ostatnich latach 9% w skali kraju. Nastawienie to jest silnie potęgowane poprzez działania lokalnych władz wraz z francuskimi mediami szerzącymi taki przekaz swoim odbiorcom. Dodatkowo, nie pomagają deklaracje najważniejszych polityków, którzy przyzwyczajeni do wypracowanego przez lata układu sił w Europie, pragnąc wzmocnić swoje notowania wyborcze, obiecują poprawę bytu francuskich pracowników poprzez eliminację tzw. dumpingu socjalnego. Niestety mocno odbiega to od rzeczywistości, ponieważ w znacznej części przypadków, francuski pracownik nie chce podejmować pracy za najniższe wynagrodzenie lub nie ma odpowiednich kwalifikacji technicznych. Pomijając fakt, iż praca polskich pracowników jest uważana za solidną i terminową, w dalszym ciągu jest silnie dyskryminowana, często pozostawiana bez prawa do obrony przed organami kontrolnymi. Znamienną rzeczą jest powołanie przez polskie Ministerstwo Rozwoju tzw. Czarnej Księgi, służącej polskim przedsiębiorcom do opisywania skrajnych sytuacji, nadużyć lub ograniczeń wynikających z praktyk lub przepisów niektórych państw członkowskich. Z założenia służy ona poprawie relacji francuska administracja urzędowa/polski przedsiębiorca.
W tym miejscu, chciałbym przejść do analizy relacji francuski przedsiębiorca/zagraniczny przedsiębiorca, którą obrazuje praktyka działań wspomnianej firmy holowniczej wobec polskiej firmy transportowej. Analiza jest oparta na mojej codziennej pracy związanej z zapewnieniem przedstawicielstwa zagranicznym przewoźnikom na terenie Francji. Głównie zapewniamy pomoc i wsparcie w spełnianiu wymogów formalnych podmiotom delegującym pracowników do pracy, natomiast nasi klienci traktują nas jako swoistego opiekuna również w pozostałych kwestiach związanych z wykonywaniem działalności we Francji. Stąd posiadam wiedzę odnośnie rzeczywistości, z jaką muszą borykać się polscy kierowcy, co za tym idzie – zatrudniający ich polscy przewoźnicy.
Zasadniczo każdą sporną sytuację można określić mianem skandalicznej, ponieważ istnieje nieformalna „ochrona” francuskich przedsiębiorców i obywateli przez francuskie służby kontrolne tj. policja, żandarmeria czy służba celna. Z założenia w każdym incydencie, bez jakiegokolwiek śledztwa – obarczonym winą jest obcokrajowiec, który od samego początku musi udowodniać swoją niewinność. I tu napotyka pierwszy problem jakim jest bariera językowa. Obywatele Francji są na tyle dumni ze swojej narodowości, że zwyczajowo nie porozumiewają się innym językiem niż ich język ojczysty, nawet w sytuacji, gdy władają np. powszechnym językiem angielskim. Zatem w niektórych sytuacjach, staje się to wręcz ich orężem, wedle zasady – nie znasz francuskiego, nic nie załatwisz.
Kolejnym ważnym aspektem jest zwykła nieznajomość prawa francuskiego przez np. lokalnych funkcjonariuszy, którzy działają na zasadach swojego doświadczenia – są nawet w stanie wystawić mandat na podstawie nieaktualnych przepisów, za który należy uiścić kaucję na miejscu, od którego oczywiście można się skutecznie odwołać, ale niezwykle komplikuje to pracę polskiego kierowcy. Mandaty są w znacznej części w wysokościach powyżej 750 EUR – rzadko kiedy pracownik posiada taką ilość gotówki – natomiast funkcjonariusze chętnie podwiozą go do najbliższego bankomatu, ponieważ pracodawca nie ma możliwości uregulowania zobowiązania np. przelewem bankowym.
W odniesieniu do opisu sytuacji z holowaniem, nasze doświadczenia wynikające z partycypowania w analogicznych zdarzeniach są w pełni zbieżne lub bardzo zbliżone. Wielokrotnie spotykaliśmy się z sytuacją, w której przewoźnikom narzucane są procedury postępowania wedle strony francuskiej. Przeważnie francuskie podmioty świadczące usługi np. pomocy drogowej mają monopol na obsługę danego odcinka autostrady, co niesie ze sobą ryzyko nakładania horrendalnych opłat za prozaiczne usługi typu wymiana ogumienia (800 EUR za oponę) lub dostarczenie niewielkiej ilości paliwa (związanej z wcześniejszą kradzieżą paliwa ze zbiornika) niezbędnej do dojechania na najbliższą stację paliw (600 EUR za 20 litrów). Kwoty są zwykle umieszczane w niedostępnych dla potencjalnych klientów miejscach, przez co przewoźnik przed skorzystaniem z usługi nie ma możliwości zapoznania się z nimi i ich zaakceptowania. Natomiast odmowa zapłaty za bezpodstawnie zawyżony rachunek, w ocenie funkcjonariuszy wygląda jak próba ucieczki z miejsca wykonania usług bez płacenia. Z naszych doświadczeń, w takich sytuacjach policja zawsze stoi po stronie rodzimych „przedsiębiorców”, poprzez zatrzymanie dokumentów kierowcy, co uniemożliwia mu dalszą podróż.
Powyższe przypadki jasno wskazują na zachwianie równowagi w relacjach francuski przedsiębiorca/zagraniczny przedsiębiorca, a użyte w opisie sytuacji „kryminogenne otoczenie” doskonale odzwierciedla wyłączne nastawienie na zysk strony francuskiej, ponieważ w większości sytuacji obserwujemy kompletny brak transparentności zarówno działań francuskich przedsiębiorców oraz służb mundurowych. Niestety obecna sytuacja pandemiczna w Europie wyłącznie wzmacnia takie praktyki poprzez przedłużające się i ciągnące tygodniami postępowania oraz brak informacji o postępach w toczących się sprawach. Jedyną receptą na zmianę obecnego stanu rzeczy może być podnoszenie przede wszystkim świadomości kierowców poprzez prowadzenie wewnętrznych szkoleń i wdrażanie odpowiednich procedur, ponieważ to kierowcy są w pierwszej kolejności narażeni na skutki „lokalnej zmowy”, a zarazem jedynymi przedstawicielami przewoźnika w miejscu potencjalnego zdarzenia, przez co ich zachowanie również wpływa na finalny efekt sprawy.
Osobną kwestią jest motywacja przewoźnika do obrony swoich praw i nieustępliwość w swoich działaniach, zamiast zaniechania dalszych kroków po odzyskaniu pojazdu. Przykład łódzkiej firmy transportowej może stanowić wzór zachowania w analogicznych sytuacjach, w jakich znaleźć mogą się inni przewoźnicy, a w dłuższej perspektywie czasowej - takim sposobem wiele kropli, finalnie wydrąży odpowiednie zachowanie we francuskiej skale.

Grzegorz Dziuba
Dyrektor Operacyjny Transport
Français Représentant s.a.r.l
 
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.