Wiadomości z rynku

środa
4 grudnia 2024

Prawda o pojazdach ekologicznych

Czy warto kupić auto na prąd lub hybrydę?
13 sierpnia 2021

Fot. Freepik.com

 
Pewnego dnia Unia Europejska postanowiła, że przyszłość motoryzacji mają stanowić pojazdy na prąd. Od tego czasu zaczęła tworzyć prawo mające na celu zmusić producentów i konsumentów, aby jej plan się ziścił. Bez względu na koszty i zdrowy rozsądek. Akcja trwa w najlepsze od wielu lat, a my wciąż zasiadamy za kierownicą w poczciwych benzyniakach i (coraz rzadziej) dieslach.
Historia przytoczona na wstępie stanowi oczywiście duże uproszczenie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że pojazdy na prąd są wmuszane kierowcom pod przykrywką ekologii. Właśnie. Nie czas tu dokonywać szczegółowej rozprawy czy „elektryki” są faktycznie bardzo zielone, czy mają jedynie zabarwienie tego koloru. Czytając wiele opracowań można bowiem zgłupieć od zupełnie odmiennych wniosków i argumentów. Gdyby je wrzucić w jeden materiał powstałby prawdopodobnie tekst długości analizy katastrofy smoleńskiej lub co najmniej praca profesorska. Nie mamy takich aspiracji, zresztą chętnych na taką lekturę za wielu byśmy raczej nie znaleźli.

Źródło energii elektrycznej

Wspomnijmy tylko, że „ekologiczność” aut elektrycznych zależy od źródła pozyskania energii elektrycznej. W Polsce to wciąż w dużej mierze węgiel, co nie stanowi dobrej wiadomości dla pań i panów z UE. Inaczej wygląda sytuacja w krajach masowo pozyskujących energię z natury, przykładowo Norwegia.
Prześlizgnijmy się po podstawowych faktach. Aut na prąd sprzedaje się coraz więcej, także w Polsce. Gama modelowa ulega systematycznemu rozwojowi, także wśród dostawczaków i naprawdę wybór można uznać już za duży. Niestety, nie w pozamiejskim transporcie drogowym. Przybywa, powoli, bo powoli, w naszym kraju infrastruktury. Jeszcze kilka lat temu mówiono: „jutro” będą miliony ładowarek, nawet teraz te liczby są znacznie mniejsze, ale rosną. Poza tym istnieje opcja ładowania w domu, czasem niemal za darmo (fotowoltaika).

Moda na eko

Jazda autem na prąd, przynajmniej w mojej ocenie, stanowi czystą (no właśnie, czy taką czystą?!) przyjemność. Od razu zaznaczam, że wolę ciszę od dźwięku rajdowych wydechów. Maksymalny moment obrotowy uzyskany na starcie, radość, rodzaj pojazdu mimo wszystko jeszcze mało popularny (a zatem wyróżnianie się na drodze, co pozytywnie wpływa na image firmy), jeszcze kilka zalet bym znalazł. Tak, do testów „elektryków” nie trzeba mnie namawiać. Eko stanowi modę, jest wręcz pożądane. I to wszędzie, nie tylko w motoryzacji.
Są i inne fakty. Pojazdy na prąd nadal nie są tanie. Małe auta potrafią kosztować tyle co pojazdy tej samej marki plasowane o jeden czy dwa segmenty wyżej (pod względem wymiarów). Gdyby w całej Europie pozbawić „elektryki” i hybrydy przywilejów związanych z dofinansowaniem zakupu, byłoby z tym jeszcze gorzej. TCO, czyli całkowite koszty użytkowania przez określony odcinek czasu, wychodzi zazwyczaj drożej niż w przypadku zwykłego pojazdu spalinowego. Choć tutaj zaznaczmy, że to środki lokomocji znacznie mniej skomplikowane w budowie i mniej elementów może ulec awarii. Do wydatków należy doliczyć ciągłe serwisowanie w ASO, bowiem w większości warsztaty niezależne jeszcze nie mają dużych doświadczeń z tego typu samochodami.

Dziennikarskie sumienie

Zasięg nie pozwala na dalekie podróże – 100-200 km stanowi max, więc to auta służące do jazdy w mieście, względnie aglomeracji. Mamy zatem poważną barierę. Osoby, które stać na posiadanie kilku środków lokomocji, owszem, mogą sobie sprawić takie cacko, lecz pozostali...
„Tankowanie” również trwa znacznie dłużej. Normy emisji spalin narzucane przez UE producentom są coraz bardziej wyśrubowane. Płaci za nie klient, także ten końcowy kupujący przetransportowane masło, chleb, owoce. Sporo pieniędzy pompowane jest w ekomarketing – tu subiektywnie nie zaprotestuję, wręcz poprę – w końcu media żyją z reklam. Byle jak najwięcej kasy trafiało do Truck.pl, może premia mi skapnie. A może i nie, po tym co piszę, bowiem muszę być w zgodzie ze swoim sumieniem. Czy w Polsce prąd stanowi naprawdę ekologiczną, powtarzam jeszcze raz - ekologiczną alternatywę? Rzeczywiście pojazdy dwusilnikowe (hybrydy) są bardziej eko niż auta spalinowe, biorąc pod uwagę produkcję i utylizację tych środków transportu? Kiedy (czy?) samochody na prąd będą służyć do szerszego zastosowania w transporcie niż do tzw. ostatniej mili oraz przejazdu do/z pracy? Nadawcy i klienci będą chcieli dopłacać za transport spod znaku eko (nie podwyższając cen za towary, które kupuje klient ostateczny)? Co z innymi alternatywami, np. LNG, CNG? I tak dalej, i tak dalej.

Elektryczna geografia

Pojazdy elektryczne nie są jakąś nowością, funkcjonują niemal od początku motoryzacji. Jednak dopiero od pewnego czasu nastał swego rodzaju boom. Co ciekawe, w świecie osobówek mamy zresztą inny – paradoksalnie odwrotny trend. Koncerny stawią na pojazdy na prąd, hybrydy, pewnie trochę z musu, lecz również na nieekologiczne SUV-y, bo jest na nie duży popyt. Z tych ostatnich tworzone są często... hybrydy, żeby się nazywało eko.
Według wszelkich opinii ekspertów (tu nie ma jakichś większych rozbieżności), transport drogowy będzie dalej się rozwijał. Nie ma sensownej alternatywy. Szanse na to, że pojazdy na prąd zostaną wcielone do co najmniej średniodystansowego łańcucha dostaw wyglądają przy tym niestety słabo. Może za 10, może za 20 lat. Wcześniej na skalę masową – wątpliwe. Prawdopodobnie będą kraje, w których auta na prąd rzeczywiście zaistnieją w makroskali, co zaczyna mieć miejsce choćby w Norwegii. Jednak elektryki tak szybko nie zdominują całego Starego Kontynentu, niezależnie od urzędniczych zapędów.

Siła marketingu

Ja osobiście nie kupię samochodu na prąd, ani tym bardziej hybrydy, póki nie zacznie być to bardziej opłacalne niż w przypadku benzyny czy ON. Auta używam bowiem jako narzędzia, nie zabawki, elementu podkreślającego image (od tego mam brodę i niewyparzony język). Taką samą sugestię kieruję do przedsiębiorców transportowych chcących sobie sprawić ekocacko. Dopóki nadawca nie dopłaci za „zielony przewóz”, oferta zakupu auta na prąd/hybrydy nie zostanie skrojona dobrze ekonomicznie, bezproblemowo nie wcielicie tego rodzaju pojazdów do łańcucha dostaw – podarujcie sobie zakupy. No, chyba że macie ochotę zaistnieć w powszechnej świadomości jako firma stawiająca na eko (niezależnie od powyższych wątpliwości – marketing ma moc i ludzie w niego uwierzą!) lub po prostu chcecie kupić taki pojazd.
Osobiście nie poddaję się zielonemu marketingowi, tylko dokładnie analizuję jego barwę. Mam jednak umysł otwarty na zmiany. Jeśli jest wśród Was osoba/firma, która udowodni ponad wszelką wątpliwość, że zanieczyszczam swoim kilkuletnim benzyniakiem środowisko bardziej niż kominy sąsiadów i inni więksi truciciele. Że ekopojazdy znacznie poprawią komfort życia na naszej planecie. I nie zapłacę za ten wehikuł o wiele więcej niż za pojazd spalinowy – zmienię się. Obiecuję publicznie!!! Póki jednak nie dostanę kawa na ławę takiego komunikatu, pozostanę ekosceptykiem. Zachęcam do dyskusji.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.