Niektórzy polscy przewoźnicy zatrudniają już w większości szoferów obcokrajowców
Dostawy prezentów na tegoroczne święta są bardziej skomplikowane niż zwykle
Fot. INELO
Polski transport nie może uporać się z brakiem kierowców. Według szacunków Północnej Izby Gospodarczej, brakuje ich obecnie około 120 tys. Na 25 tysięcy kierowców rezygnujących z zawodu, do branży wchodzi 35 tys. nowych - to wciąż za mała dynamika, żeby zaspokoić potrzeby rynku. Jak wynika z danych agencji pracy Polrab, aby wypełnić wszystkie luki, każdego roku musiałoby się pojawiać około 60 tysięcy nowych truckerów. Szanse na to są jednak mało realne.
Od kwietnia 2021 roku na polskim rynku łatwiej zatrudniać kierowców bez polskiego paszportu. Właściciele firm transportowych nie muszą uzyskiwać od starosty potwierdzenia, że w bazie lokalnego urzędu pracy nie ma potencjalnych pracowników o pożądanych umiejętnościach. To prosta droga do skrócenia formalności i podpisania umowy z nowym kierowcą, jednak zdaniem Tomasza Czyża, eksperta GBox z Grupy Inelo, przedsiębiorcy transportowi rzadko w poszukiwaniu pracowników udają się do urzędów pracy.
Dlaczego w Polsce brakuje kierowców?
Branża transportowa, szczególnie w Polsce, będącej liderem w tej dziedzinie w Europie, rozwija się szybko. Wpływa na to między innymi rozwój działki e-commerce – w oczywisty sposób uzależnionej od transportu. Pracy jest pod dostatkiem, ale dlaczego na rynku wciąż brakuje kierowców?
– Sam brak kierowców to naprawdę szeroki temat – mówi Tomasz Czyż. – Nie jest to praca dla każdego, ponieważ nie wszyscy mają predyspozycje do kierowania dużymi pojazdami. Winna jest też słaba infrastruktura. Ciężarówki w trasie nie mają gdzie parkować, a same miejsca postojów i odpoczynków nie mają często żadnego zaplecza sanitarnego i gastronomicznego. Myślę, że młodych ludzi może odstraszać też wizja wyjazdów na 2-3 tygodnie i życie w kabinie ciężarówki daleko od rodziny. W Polsce brakuje też kształcenia w kierunku zawodu kierowcy pojazdów ciężarowych, a sami kierowcy często miewają różne ścieżki zawodowe. Najczęściej zaczynają od transportu krajowego, kończąc jako pracownicy transportu międzynarodowego. Znajdują pracę w zachodnich firmach, licząc na wyższe wynagrodzenie czy uprawnienia emerytalne.
Kierunek: Zachód
Zdaniem Tomasza Czyża Ukraina i Białoruś to dwa wiodące kraje, z których do Polski przyjeżdżają kierowcy. Na kolejnych miejscach wymienia Gruzję, a nawet Nepal, Wietnam i Indie. Zdaniem eksperta, firmy, w których niekiedy 100% załogi to obcokrajowcy, można najczęściej spotkać przy zachodniej granicy z racji dużego odpływu polskich kierowców do Niemiec. Polscy truckerzy są w starej Unii pożądani nie tylko ze względu na kompetencje. Jak wynika z raportu Komisji Europejskiej z 2021 roku, koszty zatrudnienia kierowców z Zachodu są aż o 179% wyższe niż kierowców ze Wschodu. Co prawda przewiduje się, że do 2023 roku koszty te mają spaść, ale przewidywana różnica ma wciąż wynosić aż 171%.
Kogo poszukują pracodawcy?
Jak wynika z danych GBox, producenta systemów telematycznych do samochodów ciężarowych, w pojazdach monitorowanych przez ich sprzęt jeździ prawie 7 tys. Ukraińców.
– Zatrudnianiem kierowców zza wschodniej granicy w Polsce zajmują się najczęściej agencje pracy, które ściągają nad Wisłę osoby posiadające już uprawnienia do prowadzenia ciężarówek – mówi Tomasz Czyż. – Zanim kierowcy wsiądą za kółko potrzebne jest też uzyskanie pozwolenia na pracę, czym również zajmuje się agencja. Na rynku zdarzają się firmy, które poszukują kierowców bez pośredników. Inwestują wówczas często w pełen „pakiet” dokumentów – od prawa jazdy po wszelkie inne uprawnienia. Ukraińcy lub Białorusini zarabiają na polskim rynku coraz lepiej. Uczestniczą też często w programach poleceń, dzięki którym zyskują premie za ściągnięcie do firmy kolejnych pracowników.
Jak polscy przewoźnicy oceniają pracę kierowców zza wschodniej granicy?
– Samo przejście na zatrudnienie tylko kierowców ze Wschodu nie było decyzją tu i teraz, ale stopniowym procesem – mówi Michał Pahl PPJ Logistics. – Od pewnego czasu zmniejszała się liczba polskich pracowników, którzy zaczęli wyjeżdżać na Zachód. Kierowcy z Ukrainy czy Białorusi po czasie ściągali do mojej firmy znajomych, polecając pracę, warunki czy sprzęt, którym się jeździ. I tak naturalnie w ciągu trzech lat 90% załogi zaczęli stanowić kierowcy ze Wschodu. Jeżeli kierowca jest fachowcem, to nie ma różnicy, skąd pochodzi. O ile zapewni mu się odpowiednie warunki pracy, będzie dobrze wykonywał swoje obowiązki.
Można ułatwić pracę obcokrajowcom
Telematyka już na starcie wspiera kierowców i spedytorów pracujących poza granicami kraju. To ze względu na dopasowanie języka do odbiorcy. W praktyce oznacza to, że przedsiębiorca transportowy zatrudniający Ukraińca czy Białorusina nie musi się obawiać, że słownik będzie stanowił barierę – każdy otrzyma komunikat w swoim języku.
– Dodatkowo dzięki integracji z systemami TMS możemy wysyłać kierowcy zadania połączone z „korytarzami”, czyli konkretnymi trasami przejazdu. Kierujący nie musi się wtedy zastanawiać, którędy jechać, ponieważ wszystkie zadania otrzymuje na komputer pokładowy – podkreśla Czyż. – Telematyka przyzwyczaja do pewnego standardu działania: dane są zawsze w tym samym miejscu, przesyłane w jeden, czytelny sposób, podobnie jak sprawiające problemy przepisy dotyczące czasu pracy kierowców. Co ważne, to telematyka sama przelicza dane podpowiadając kierowcy o najbliższych odpoczynkach czy rekompensatach do oddania. Unikamy wtedy chaosu komunikacyjnego i korzystania z wielu źródeł kontaktu, a to z pewnością ułatwia pracę.