Po ośmiu latach postępowania sądowego nieustępliwy rumuński kierowca wygrał proces, który wytoczył swojemu belgijskiemu pracodawcy. Orzeczenie to może stanowić precedens i utrudnić życie przewoźnikom, którzy wynagradzają kierowców swoich zagranicznych spółek zależnych na warunkach finansowych kraju, z którego pochodzą.
Jeśli tysiące zainteresowanych kierowców powoła się na ten wyrok, może to oznaczać koniec takich nielegalnych praktyk… Wszakże od lutego 2022 r. dyrektywa europejska zobowiązuje wszystkie kraje członkowskie Unii do przyznawania oddelegowanym kierowcom ciężarówek takiego samego wynagrodzenia, jakie otrzymują ich obywatele.
Pracując w Belgii, dotychczas z rumuńską umową i pensją, Stefan P. będzie mógł teraz korzystać z warunków pracy i płacy obowiązujących w Belgii. Po odrzuceniu w pierwszej instancji pozwu, który wniósł przeciwko swojej firmie, belgijskiemu Essers (gigantowi transportowemu i logistycznemu, który zatrudnia około 7.500 osób w Europie), kierowca ciężarówki wygrał apelację i w styczniu 2024 roku ma otrzymać zaległe wynagrodzenia i przysługujące mu odszkodowanie. Może osiągnąć 200.000 euro...
Jego przypadek jest nieco szczególny: zatrudniony w Rumunii w 2011 roku, szybko został wezwany do stacjonowania w Belgii i poza prowadzeniem ciężarówki zajmował się nadzorowaniem i rekrutacją pracowników. Został także osobistym kierowcą właścicieli. Zarabiał około 1.500 euro, znacznie więcej niż średnia rumuńska wynosząca 450 euro na kierowcę, ale znacznie mniej niż to, co powinien otrzymać, gdyby zastosować wobec niego skalę obowiązującą w Belgii. Gdy zażądał należnego mu wynagrodzenia, odesłano go z powrotem do Rumunii. Okaza się jednak niepokorny… (z)