Nie są prowadzone statystyki dotyczące liczby sprzedawanych w Polsce ładowaczy. Z sondy, którą przeprowadziliśmy wśród producentów i dystrybutorów, wynika jednak, że w ostatnich trzech-czterech latach popyt na nie wzrastał średnio o 10-15 proc. rocznie.

Nieduże ładowacze rolnicze sprzedawane u nas pochodzą niemal wyłącznie od zachodnich producentów. Ich wspólną cechą jest przegubowa konstrukcja. Żadne z kół nie jest skrętne, a wykonywanie manewru skrętu jest możliwe dzięki zastosowaniu mechanizmu przegubowego znajdującego się mniej więcej w połowie odległości pomiędzy pierwszą a drugą osią. Podobnie jak w przypadku innych maszyn polowych istotny jest prześ-wit, który decyduje o możliwości wykorzystania pojazdu nie tylko na równym, ale również "pofałdowanym" terenie. Wybór na rynku jest olbrzymi.

Wśród nowości zwraca uwagę m.in. małogabarytowy Gehl KL 100. Maszyna ma uniwersalny charakter, można ją doposażyć np. w łyżkę koparkową. Podobne parametry, a także walory użytkowe mają nowe maszyny Avant (np. 500), jak również Weidemann (np. T5625 CX80). W każdym przypadku można zamontować kilka różnego rodzaju przystawek. Wśród nowych "przegubowców" są również miniładowacze Multione. Ostatnio rodzinę maszyn tej marki powiększył napędzany na cztery koła model S23D. Na naszym rynku pojawiły się ponadto, nieco większe od wymienionych, ładowacze marki Thaler. Seria obejmuje siedem maszyn, największym zainteresowaniem cieszy się ostatnio wersja 222. Podstawowym walorem wszystkich wymienionych ładowaczy jest zwarta budowa i niewielki promień zawracania (nierzadko wynoszący jedynie 1,5 m), co oznacza sprawne poruszanie się w ciasnych korytarzach roboczych. - Właśnie zwrotność bywa jednym z głównych elementów, jakie biorą pod uwagę kupujący - podkreśla Łukasz Domański z firmy sprzedającej sprzęt rolniczy Agromix z Rojęczyna k. Leszna.

Na rynku dominują ładowacze czterokołowe, jednak są wyjątki. Należy do nich trójkołowiec Twisco SLT 415 B. Przy niewielkich gabarytach i nietypowym układzie jezdnym dysponuje sporym, 1,4-tonowym, udźwigiem. Kompaktowe wymiary oraz krótki tył sprawiają, że maszyna praktycznie obraca się wokół własnej osi.

Wbrew pojawiającym się przed laty prognozom nie "umarły śmiercią naturalną" typowe ładowacze czołowe montowane na ciągnikach. Większość współczesnych ciągników jest przystosowanych do współpracy z tego rodzaju urządzeniami. Ostatnio nawet zainteresowanie takimi ładowaczami wzrosło. Z tego powodu jeden z wiodących rodzimych producentów takich urządzeń, Pol-Mot Biedaszki k. Kętrzyna, zamierza zdecydowanie zwiększyć swe moce wytwórcze.

W gamie posiada m.in. ładowacze serii Tur przeznaczone do załadunku i rozładunku płodów rolnych, obornika, kiszonki, materiałów sypkich i objętościowych oraz do wykonywania prac transportowych w gospodarstwie. Poza krajowymi produktami na rynku są importowane ładowacze do montowania na ciągnikach. To m.in. systemy: Zetor, New Holland czy Stoll. Są to układy zintegrowane, sterowane specjalną manetką. Elementami dodatkowymi ładowaczy czołowych tego rodzaju są m.in. widły do palet i czerpaki kiszonki.

Szeroki jest też rynek nowych ładowaczy samojezdnych. New Holland ma potężną ładowarkę teleskopową LM 430 Turbo. Może być napędzana zarówno na przednią oś, jak i na wszystkie koła. Osprzęt stanowić mogą m.in. widły do palet, łyżki, uchwyty do podnoszenia beczek, skrzyń itp. Inną z nowości na polskim rynku są ładowacze teleskopowe Agrovector, produkt znanej z ciągników marki Deutz Fahr. Są to dwie maszyny. Agrovector w wersji oznaczonej 26.6 różni się od 30.7 wymiarami i osiągami.

Ciekawą propozycją są również maszyny Manitou Maniscopic MLT Agri. Należą do najbardziej nowatorskich ładowaczy na rynku. Do sterowania wszystkimi funkcjami roboczymi służy dżojstik, a ładowacz zaopatrzono m.in. w system LSU (Load Sensing Ultra). Umożliwia jednoczesne przechylanie ramienia, wyciąganie go i podnoszenie teleskopu. W tym samym momencie można też przechylać chwytak i otwierać go. Rezultatem ma być zwiększenie wydajności i przyspieszenie prac przeładunkowych.

- Na rynku są dziesiątki, zdawałoby się podobnych maszyn. Szczegóły techniczne mogą mieć jednak w konkretnym przypadku olbrzymie znaczenie. Trzeba mieć świadomość celu, w jakim kupujemy daną maszynę, wiedzieć, do czego będzie nam służyć, w jakich warunkach pracować. Od tego zależy bowiem, jakiego będziemy potrzebować do niej osprzętu. Wiadomo, że ciągnik może pełnić rolę ładowacza, a także realizować wiele innych funkcji. Specjalistyczne ładowacze trudno natomiast zazwyczaj wykorzystać jako ciągniki. Są na rynku ładowacze, które charakteryzuje nieco mniejsza wysokość podnoszenia, a za to mają olbrzymi udźwig. Bywa też odwrotnie, udźwig jest mniejszy, ale za to ramię wysięgnika zdecydowanie dłuższe. W późniejszej codziennej pracy może to odgrywać dużą rolę, wpływając na wydajność i koszty eksploatacji. Warto o tym pamiętać, zanim jeszcze dojdziemy do ceny danego produktu.